czwartek, 2 kwietnia 2015

16. Miłości nie oszukasz, choćbyś uciekł na koniec świata.

   Złączyła ich usta w namiętnym pocałunku i rozpięła guziki jego kraciastej koszuli. Przygwoździł ją do ściany, odbijając jej kości. Odepchnęła go lekko i rozmasowała lewą łopatkę.
- Szlag by to... - wycedziła przez zęby. - Chcesz mi gnaty połamać?
- Przepraszam. Chodź - wyciągnął rękę w jej kierunku - zrobię ci masaż.
- Nie, dziękuję. Nie chcę wylądować na SORze - zaśmiała się.
   Cofnęła się do pokoju dziennego, usiadła na kanapie i włączyła telewizor. Zajął miejsce obok niej, obejmując ją ramieniem i przyciągając do siebie. Ucałował ją w czoło, a następnie zaczął szeptać na ucho czułe słówka. Słodził jej, jak tylko mógł, komplementował charakter i urodę, snuł plany na wspólną przyszłość, wymyślał imiona dla ich dzieci.
- A skąd wiesz, że chcę mieć z tobą dzieci, co Mika? - pogłaskała go po kilkudniowym zaroście.
- Jak to? Przecież mówiłaś, że mnie kochasz.
- Co wcale nie oznacza, że chcę założyć z tobą rodzinę - pogroziła mu palcem, mrużąc oczy.
- Ale też tego nie wyklucza - uniósł brew.
- W sumie tak, jednak wypadałoby najpierw spytać mnie czy podzielam twoje poglądy, nie sądzisz? Mikuś, kocham cię, ale nigdy nie obiecałam ci żadnego "długo i szczęśliwie", bo pojęcia nie mam, co przyniesie jutro. Jeśli się ze mną ożenisz, to pomyślimy o dzieciach. Marzy mi się ślub w kościele, ja w białej sukni z koronkowym gorsetem, ty w czarnym, idealnie skrojonym garniturze... Krwistoczerwone różyczki w moim ślubnym bukieciku i twoja mucha w tym samym kolorze.
- Wszystko już sobie zaplanowałaś, co? - założył jej za ucho niesforny kosmyk. - Spryciara - mruknął, gdy przytaknęła.
- Nie podoba ci się? - nagle posmutniała.
- Skądże! Bardzo mi się podoba, Słoneczko - musnął jej dolną wargę.
   Wtuliła się w jego tors, zamykając oczy. Pod powiekami wizja ich ślubu była bardzo realna.
   Kościół pełen ludzi. Ciemnobrązowe, drewniane ławki przyozdobione białymi szarfami i czerwonymi różami. Duże okna ze ślicznymi witrażami i wysoki sufit. Wejście znajdujące się na niewielkim podwyższeniu na wysokości ołtarza, niczym taras wewnątrz budynku. Główna nawa, jak i te boczne znajdowały się nieco niżej.
   On stojący przy ołtarzu i zniecierpliwiony czekaniem na przejęcie wybranki jego serca z rąk jej ojca. Czarny garnitur, podkreślający budowę jego wysportowanego ciała oraz czerwona mucha i zawartość butonierki, przyciągające uwagę.
   Ona z zaufanym tatą u boku, przyodziana w wymarzoną kreację z wszytymi w dół sukni malutkimi czerwonymi różyczkami i kilometrowym welonem. W subtelnym, prawie niezauważalnym makijażu. Delikatna, naturalna, piękna... Takimi słowami opisywał ją w swoich myślach.
   Organista rozpoczyna mszę. Jej ojciec z nią pod ręką wkroczył do świątyni, doszedł do ołtarza, uścisnął dłoń przyszłego zięcia ze szczerym uśmiechem na ustach, przytulił córkę i odszedł do jednej z pierwszych ławek.
   Spojrzeli sobie prosto w oczy, a on splótł ich palce. Uroczystość była piękna, przebiegała bez żadnej wypadki. Złożyli sobie przysięgę małżeńską i założyli obrączki z żółtego i białego złota. Ucałował ją w dłoń i uśmiechnął czarująco. Pogłaskała go po pokrytym zarostem policzku i wpiła się w jego usta. Nie lubiła idealnie ogolonych mężczyzn. Uwielbiała, jak w środku nocy budziło ją delikatne podrażnianie jej nagiej skóry na plecach, gdy się przytulał.
   Przed kościołem siatkarze zrobili im, bądź co bądź, wysoki tunel niczym podczas tańczenia poloneza na studniówce. Gdy z niego wyszli, spadł na nich deszcz ryżu i monet. Gratulacjom i życzeniom świetlanej przyszłości nie było końca. Masa życzliwych twarzy, szczerych uśmiechów i ciepłych uścisków wypełniła im czas.
- Kocham cię, Mikuś - mruknęła, przylegając czołem do jego żuchwy.
- Też cię kocham, Skarbie - położył rękę na jej udzie.
- Co dziś oglądamy? Jest coś w telewizji? Orientujesz się może?
- "Sala samobójców" chyba leci za - spojrzał na swojego Rolex'a - dziesięć minut.
- Może być. Moim zdaniem jeden z najlepszych polskich filmów.
- Co racja, to racja.

__________

Serwus.

Kolejna długa przerwa, około dwumiesięczna. Przepraszam Was za to.
Przy okazji, bardzo mi przykro, że przestaliście komentować, czytać... Trochę boli, ale oczywiście do przeżycia.

Nie wiem, kiedy znajdę czas na kolejny rozdział. Zapewne znów czeka nas rozłąka.

Bajoszka, Susan.