piątek, 21 listopada 2014

13. Przeszłość jest tatuażem, nikt jej nie zmaże.

   Stała na warszawskim lotnisku, czekając na stado wielkoludów, które miało się wyłonić ze strefy przylotów. Poczuła wibracje komórki. Wyciągnęła ją z kieszeni, zerkając na wielką tablicę elektroniczną. Samolot z Francji powinien właśnie lądować.
Możemy się znów spotkać? Ostatnio nie dałaś mi dojść do głosu, córciu.
   Przeczytała wiadomość i prychnęła.
   Jak ona śmiała w ogóle wziąć od kogokolwiek jej numer telefonu? Jak śmiała do niej napisać po tym, co jej zrobiła? Czy nie miała w sobie za grosz poczucia winy? A może uważała, że nic się nie stało przez te osiem lat? Czy była naprawdę aż tak głupia czy tylko udawała? Kiedy ona wreszcie zrozumie powagę sytuacji? Kiedy dotrze do niej, że istota, którą urodziła, nie chce jej znać i mieć z nią cokolwiek wspólnego? Czy ona nie pojmuje tego, że dla niej już nie istnieje? Że ona pogrzebała ją osiem lat temu razem z nadzieją na jej powrót? Czy to za wiele do zrozumienia?
   Postacie w czerwonych i niebieskich uniformach kroczyły parę metrów od niej. Mika od razu ją zauważył. Na jego twarzy zagościł uśmiech. Zresztą nie tylko na jego, ale również na twarzach dwóch innych wyrośniętych osobników. U jednego ze względu na młodzieńcze wspomnienia, a u drugiego... U drugiego ze względu na wspólnie spędzone noce podczas kilku ostatnich lat. Wspaniałych nocy.
   Miał przed oczami strużkę potu spływającą po jej nagich plecach, gdy wstawała się wykąpać. Wspominał jej piękne oczy przepełnione miłością do życia, długie rzęsy i przyjemne w dotyku, brązowe włosy. Poczuł woń jej słodkich perfum. Odetchnął głęboko rozmarzony.
- Ktoś do ciebie, Mikuś - Kraczący szturchnął przyjmującego.
- Widzę, widzę. Kurde, że też jej się chciało przyjeżdżać tutaj z Trójmiasta.
- Jak kocha to wszędzie za tobą, kurwa, pojedzie - po plecach poklepał go Dziku.
- Tylko chyba ona póki co nie kocha - mruknął smutno.
- Jakby miała cię totalnie gdzieś to nie rozmawiałaby z tobą godzinami i nie tkwiła tutaj, jak kołek. Wyluzka, człowieku. Trochę czasu i wszystko się ułoży.
- Dzięki za pocieszenie, Misiu. Może coś z tego będzie.
- Na pewno! Bylebyśmy za wcześnie wujkami wszyscy nie zostali - zaśmiał się.
- Monika znowu w ciąży? - zza ich pleców wyjrzał Kurek.
- Natalii lepiej, kurwa, pilnuj, a nie, kurwa, podsłuchujesz.
- Czyli nie. O, dziewczyna Miki! - zauważył Julię.
- To nie moja dziewczyna...
- A czyja? Przecież z tobą była we Francji, a potem wyjechała... Zerwaliście?
- Nie byliśmy nawet parą - mruknął z rezygnacją.
- Jeszcze - wtrącił Kubiak.
- Wszystko jest możliwe, Mikuś! Postaraj się trochę i będzie twoja - puścił mu oko.
   Podeszła do poznanego niedawno siatkarza i przywitała go całusem w policzek. Pogłaskała go po zaroście, uśmiechając się i patrząc mu prosto w oczy.
- Jak spotkanie z mamą?
- Beznadziejnie. Wyrzuciłam jej wszystko - ruszyli do wyjścia. - Ulżyło mi niesamowicie, przyznaję, ale...
- Ale? - wziął ją pod rękę.
- Ale do niej chyba nic nie dotarło. Powiedziałam, że już się usamodzielniłam i nie chcę jej w moim dorosłym życiu, bo bez niej w nie weszłam i bez niej je zakończę. Pisze do mnie, choć nie dałam jej nawet swojego numeru i nie wiem, skąd go ma. Cały telefon mi zawali tymi SMSami, a ja i tak na żaden jej nie odpiszę.
- Ona wie, że przeprowadziłaś się do Gdańska?
- Jeszcze tego by mi brakowało! Jest przeświadczona, że mieszkam w Bełchatowie i niech tak zostanie.
- Przepraszam, że o to zapytam - rzekł, gdy dochodzili do jej BMW. - Co z Robertem? Spotkałaś się z nim?
- Tylko w kancelarii. On wie, że to, co miało między nami miejsce już więcej się nie powtórzy. Wątpię, żeby zdesperowany wydzwaniał do mnie po nocach. Znajdzie sobie jakąś dziewczynę. Jestem tego pewna.
- Mam jeszcze jedno pytanie - usiadł na miejscu pasażera.
- Mój samochód i to ja prowadzę, jeśli o to ci chodzi, a przy okazji tu nie ma palenia i w moim mieszkaniu też nie, zrozumiano? - odpaliła silnik.
- Zrozumiano, ale nie o to chciałem zapytać. Mogę?
- Słucham.
- Jest szansa na to, żebyśmy zostali parą? - wbił wzrok w kokpit.
- Gdyby nie istniała to byłabym tutaj, Mika? Przemyśl to sobie. Związek ze mną to wcale nie jest prosta sprawa, jak nie wierzysz to się Buszka spytaj - nie zdążyła się ugryźć w język. - Kurwa - mruknęła pod nosem.
- Byłaś dziewczyną Rafała?!
- Dawno i nieprawda. Umówmy się, że tego nie powiedziałam i wszyscy będą szczęśliwi. Ja nie będę musiała się tłumaczyć, a ciebie nie będzie męczyć ciekawość.
- I tak wrócimy do tej kwestii, a ty dobrze zdajesz sobie z tego sprawę, Jula. Czasu nie cofniesz. Wydało się i tyle. Nie uciekniesz od przeszłości.
   Właśnie to ją przerażało. Nie mogła uciec od przeszłości. To była nierozerwalna część jej życia. Jej historia, którą kiedyś opowie wnukom.

__________

Witam.

Znów opóźnienie, ale to ze względu na szkołę. Mam małe urwanie dupy i nie mówię tu tylko o nauce niestety. Doszły mi próby do przedstawienia i jeszcze kilka istotnych rzeczy.

Zbliżamy się do końca i jesteśmy już spory krok za półmetkiem, więc powoli nastawiajcie się na epilog. Powolutku.

Salut, Susan.

niedziela, 2 listopada 2014

12. W życiu przychodzą takie chwile, że trzeba stawić czoła przeszłości.

   Czym jest nieporozumienie? Czymś, co na dobrą sprawę w ogóle nie powinno się zdarzyć? Czymś, co wynikło ze złej interpretacji jakiejś wiadomości lub pojęcia? Czym ono było?
   Według niej całe życie, szczególnie to uczuciowe było jednym wielkim nieporozumieniem. Wszyscy faceci, z którymi choć raz przeżyła miłosne i cielesne uniesienia, byli pomyłką.
   Wrzucała swoje rzeczy do walizek niemal na oślep. Nerwowo przygryzała od środka dolną wargę, jak to miała w zwyczaju. Spakowała kosmetyczkę oraz ładowarkę do telefonu i rozejrzała się po hotelowym pokoju. Zdjęła poszewki z pościeli i złożyła je w kostkę, uprzednio przewracając na lewą stronę.
   Ktoś dobijał się do jej drzwi.
- Proszę!
- Co ty wyprawiasz?! - kapitan biało-czerwonych wparował do jej lokum.
- Nie krzycz. Wyjeżdżam. Wracam do kraju.
- Dlaczego? Już masz nas dosyć? - usiadł na łóżku.
- Nie o to chodzi. Między innymi zrobiłam coś złego i przez moje tchórzostwo muszę uciec. Nie wydaj mnie, Winiar, błagam cię - opadła na miejsce obok niego.
- Co takiego zrobiłaś?
- Nie chcesz wiedzieć. Naprawdę nie chcesz.
- Grubsza sprawa?
   Po tonie jego głosu wyczuła, że wie o co chodzi. Spojrzała na niego niepewnie i powoli pokiwała głową. Wyglądała, jak skarcony pies albo spłoszona sarna. Bała się jego reakcji. Sądziła, że się na nią wydrze, ale takiego zachowania nawet w najdalszej podświadomości się po nim nie spodziewała.
   Poklepał ją pokrzepiająco po plecach i polecił głową z dezaprobatą.
- I co ja mam ci powiedzieć? - wzruszył ramionami. - Musisz wymyślić sobie dobrą wymówkę na wyjazd. Chyba tylko tyle już teraz możesz zrobić.
- Mam wymówkę. Moja matka dała znak życia. Muszę jej wyrzucić wszystkie żale i powiedzieć, żeby zostawiła mnie w spokoju. Ma tupet, zołza.
- To twoja matka - jęknął.
- Zostawiła mnie, wraca po ośmiu latach i sądzi, że będzie mogła ingerować w moje życie. Niedoczekanie - prychnęła.
- Chodź na śniadanie - zmierzwił jej włosy.
- Dzięki, Misiu - posłała mu mordercze spojrzenie, poprawiając to, co on zepsuł. - Dlaczego nie przyleciałeś z żoną?
- Antoś jest jeszcze za mały na podróże i nie ma wyrobionego paszportu zresztą, a Oliwiera samego nie chciałem zabierać. Nie miałby się kto nim zająć, a non stop na ciocię Paulinę nie można liczyć. Kobieta wyzionęłaby ducha.
- W sumie racja...
   Zeszli do restauracji. Usiadła obok standardowej ekipy: Mika, Buszek, Wrona i Kłos. Już o czymś rozprawiali. Dość żywiołowo nawet.
- Co się stało? - położyła talerz na stół.
- Wymieniamy poglądy.
- Już myślałam, że planujcie trzecią wojnę światową albo co najmniej powstanie narodowe lub zryw przeciwko Francuzom za to, że w czterdziestym czwartym nie pomogli nam w Warszawie.
- Aż tak ambitni nie jesteśmy - zaśmiał się Andrzej.
- Jakieś plany na dziś, jak udamy się na trening? - zapytał Buszu, pochłaniając swoją porcję.
- Powrót do Gdańska...
- Co? - Mikuś się ożywił. - Dlaczego?!
- Moja matka przyjechała do Bełchatowa. Nie przepuszczę okazji, by wszystko jej wyrzucić. Nie po tylu latach, Mateusz. Tyle przez nią wycierpiałam... Teraz czas się odpłacić.
- To dlatego wyprowadziliście się z Warszawy? - dociekał Kraczący.
- Tak. Mikuś, zrozum mnie. Nie wyjechałabym, gdyby nie matka - przez ułamek sekundy jej wzrok skupił się na Rafale. - Przepraszam, że tak to wygląda. Miało być zupełnie inaczej. Pod niemal każdym względem...
   Pod stolikiem odnalazł jej dłoń i uścisnął ją.
- Rozumiem. Jak tylko i my wrócimy to musimy się spotkać - uśmiechnął się.
   Odwzajemniła gest z lekkim zawahaniem.

__________

Witam.

Nie będę tu rozwodzić się nad tym, jak znów bardzo się na Was zawiodłam, bo coraz częściej myślę, że to opowiadanie nie ma sensu. Nieważne.

Chciałam Wam przekazać, że ten rozdział pojawił się tak późno nie tylko dlatego, że nie miałam czasu, ale również i chęci, więc doszłam do wniosku, że to definitywnie ostatnie rozpoczęte przeze mnie opowiadanie. Ja już po prostu nie mam siły produkować się dla czegoś, co nie daje efektów. Nie daję rady, bo z każdym rozdziałem jest tu mniej komentarzy, a ze mnie coraz bardziej schodzi powietrze.

Przepraszam, inaczej nie potrafię.

Susan.