poniedziałek, 20 października 2014

11. Przeszłość naznacza ogromny ślad w naszym sercu i psychice.

   Rozpakowała się i odświeżyła. Po godzinie mieli się wszyscy stawić na dole i pójść wspólnie na kolację do pobliskiej typowo francuskiej restauracji.
   Zamówienie od stolika, przy którym siedziała z Miką, Buszkiem i bełchatowskim duetem, zebrała młoda kelnerka przefarbowana na blond.
- Ciekawe czy francuskie pocałunki też serwują - mruknął Andrzej.
- To samo pomyślałem - zachichotał Rafa.
- Jak dzieci... - pokręciła głową zrozpaczona.
- Szkoda, że moja Ola nie może tu z nami być - westchnął Karcio.
- Dopiero by się nam paczka zebrała!
- O czym ty mówisz, Endriu? - skrzywił się Mikuś.
- On nie wie?!
- A kiedy miałam mu powiedzieć? Nie pytał o szkołę i takie tam...
- Takie tam?! Dziewczyno, jak ty dobrze całowałaś... - Kraczący rozmarzył się na chwilę.
   Wymieniła z Buszem porozumiewawcze i lekko speszone spojrzenia. Milczała. Wbiła wzrok w swoje uda i przygryzła od środka dolną wargę.
   Tak, to prawda. Chodziła z Wronką do jednego gimnazjum. Był starszy od niej o dwa lata, więc, gdy je kończył, ona dopiero udawała się do pierwszej klasy. Była jedyną dziewczyną z jej rocznika, która nie bała się zagadać do trzecioklasistów. Chyba właśnie to mu zaimponowało i rok później regularnie spotkali się gdzieś na mieście. Nie widywali się już codziennie, ale utrzymywali kontakt, aż skończyła gimnazjum. Do liceum chodziła już w Bełchatowie i nie mieliby okazji, by się spotkać. Nie było sensu udawać czegoś, czego już nie było.
- Moje życie osobiste jest aż tak interesujące? - wtrąciła się do ich rozmowy
- Całkiem niezłe przynajmniej - przyznał Rafał.
- Dzięki, Buszek. Fajna koszulka - wskazała palcem na jego wdzianko.
- Miło mi. Też ją lubię.
- Skromność - prychnęła.
   Ta sama kelnerka przyniosła zamówione przez nich dania. Jedzenie było na prawdę smaczne i estetycznie podane.
   Po posiłku udała się do swojego pokoju i opadła na łóżko, wzdychając ciężko. Ktoś zapukał do jej drzwi. Nikogo się nie spodziewała, gdyż była już dwudziesta trzecia. Drzwi były otwarte, więc tylko krzyknęła.
- Cześć - Buszek wkroczył do jej oazy spokoju.
- Co ty tu robisz?
- O nas też mu nie powiedziałaś, prawda?
- Nie chciałam go dołować faktami z mojego życia uczuciowego. Nie przeżyłby tego. Nie codzień człowiek dowiaduje się, że kobieta, którą spotkał przypadkowo na ulicy spała z jego kumplem z drużyny, a z drugim spotkała się przez kilkanaście miesięcy jeszcze za szczeniaka.
- Mikuś to duży chłopak, zrozumiałby - zajął miejsce koło niej.
- Nie chciałam mu nigdy robić nadziei na "długo i szczęśliwie". Zresztą, nawet nie jesteśmy parą, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo - pociągnęła go za koszulkę.
- Już, już - położył się. - Tęskniłem za tobą, wiesz? - spojrzał jej głęboko w oczy.
- To chyba dobrze, nie sądzisz? Przynajmniej masz pewność, że coś dla ciebie znaczyłam...
- Bardzo dużo - pochylił się nad nią i pocałował ją czule.
   Wysunął delikatnie rękę pod jej koszulkę. Oplotła go udami w pasie i zatopiła dłoń w jego czarnych włosach, drugą szybkim ruchem ściągnęła z niego kadrowy t-shirt.
   Ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętnie, ale nie brakowało w nich subtelności. To najlepiej zapamiętała z wspólnych nocy z Buszkiem... Namiętność i delikatność. Cudowne zestawienie.
   Złączyli swoje ciała, jak za dawnych czasów. Trochę się od tamtej pory pozmieniało, ale nadal im obojgu się to bardzo podobało. Żadne z nich nie było zobowiązane stałym związkiem, nie mieli dzieci, więc mogli się bawić i korzystać z życia. W tym momencie właśnie to robili. Cieszyli się swoją wolnością i odnoszoną przyjemnością.
- Spałaś z Mikusiem? - spytał, bawiąc się jej włosami.
- Nie. Dlaczego cię to tak interesuje?
- Czułabym się głupio, będąc powodem zdrady dziewczyny mojego kumpla. Strasznie głupio.
- A sypiając z jego osobą towarzyszącą to już nie?
- W twoich ustach to na serio brzmi jakbym był winny.
- Naprawdę? - uśmiechnęła się, delikatnie muskając ustami jego obojczyk.
- Uhm - złączył ich wargi po raz kolejny.
   Smakowała, jak miód. Była cholernie słodka, a dodatkowo jeszcze bardzo kusząca.

__________

Witam.

Przepraszam za opóźnienie, ale nie mogłam się zebrać do dodania rozdziału, a przede wszystkim napisania kilku słów od siebie.

Po pierwsze moje bloggerowe konto na twitterze to @bloggersusan i to tam będę informować o nowych rozdziałach i takich tam związanych z moją twórczością, więc zachęcam do zaglądania i followowania.

Po drugie znów mnie zawiedliście w kwestii komentarzy, ale już nie będę się o nie upominać. To tylko świadczy o tym, że to już definitywnie moje ostatnie opowiadanie.
Skończę to i Wronę, do którego swoją drogą też trudno mi się zmotywować i znikam. Zostawiam Was  z całą moją twórczą przeszłością.

Prostując, w moim opowiadaniu Buszu jest singlem!

Tyle, Susan.

sobota, 11 października 2014

10. We wszystkim można dostrzec piękno.

   Jej stopy zatapiały się w złocistym piasku, a ciało okalała chłodna, morska bryza. Dookoła było cicho, jakby została sama w tym wielkim Trójmieście. Na sopockiej plaży nie było żywej duszy. Kilka osób przechadzało się po molo i Monciaku.
   Niebo było zachmurzone, powietrze rześkie, jakby była wczesna wiosna, a nie środek lata. Lubiła taką pogodę. Nic nie zapowiadało upału, a co najwyżej deszcz. Nie ulewę, ale orzeźwiający deszczyk pobudzający do życia wszystko dokoła.
   Fale delikatnie uderzały o siebie i rozchodziły się po nadbrzeżnym piasku. Co parę metrów morze wyrzucało kilka ciemnozielonych glonów, a czasami nawet muszle. Plaża była pokryta nielicznymi, oszlifowanymi przez słoną wodę kamykami. Miały one różne kolory: od beżu, przez czerwień i bordo po granat. Każdy mógł znaleźć taki, jaki mu się podobał.
   Temperatura powietrza wynosiła około dwadzieścia stopni Celsjusza.
   Chwyciła się za ramiona i potarła je delikatnie w celu wytworzenia ciepła. Miała na sobie dżinsowe szorty, białą koszulkę na ramiączkach i szarą bluzę na długi rękaw bez kaptura zakładaną przez głowę. Podniosła swoje rzymianki i udała się w kierunku molo.
   Jakiś chłopak stał ze sprzętem nagłaśniającym i śpiewał. Miał piękny głos. Melodyjny, delikatny, z cudowną manierą. Śpiewał piosenkę z wschodnim akcentem. Sądziła, że po ukraińsku. Być może się myliła, ale było to bardzo wątpliwe. Przystanęła przy nim i z uśmiechem na twarzy wsłuchiwała się w każde jego słowo. Wciągnęła z kieszeni piątaka i wrzuciła go do futerału, gdy skończył jeden z utworów.
- Dziękuję bardzo - ukłonił się jej lekko.
   Oprócz niej dookoła nie było nikogo. Poznała go. Słyszała tyle opinii o jego talencie i autentyczności. Teraz zakochała się w jego głosie, a i sama musiała przyznać, że do najbrzydszych nie należał.
- Proszę - usiadła na ławce obok. - Jesteś z Ukrainy, prawda?
   Majstrował coś przy sprzęcie. Najwyraźniej zaczynał szwankować.
- Tak. Artem, miło mi - ucałował ją w dłoń.
- Dżentelmen - zaśmiała się, a on jej zawtórował. - Julia. Mnie również jest miło. Lubisz grać na ulicy?
- To dzięki niej robię to, co kocham.
   Zaczął kolejną piosenkę. Tym razem polską. "Ostatni" Edyty Bartosiewicz. Wyszło mu to cudownie.

Zatańcz ze mną jeszcze raz...
Otul twarzą moją twarz...
Co z nami będzie?
Za oknem świt...

   Zadzwonił jej telefon.
- Chwila - mruknęła. - Do zobaczenia - pomachała grajkowi i odeszła kawałek dalej. - Cześć, co jest?
- Już na miejscu?
- Tak. Dałam sama radę, jeśli chcesz wiedzieć. 
- Wspaniale. Jestem z ciebie dumny, Jolie!
- Puknij się ty w ten swój pusty łeb, Mika - burknęła.
- Nie taki tam znowu pusty... Robert ci pomógł?
- Czego nie zrozumiałeś w słowie "sama"? Czy ja zawsze muszę powtarzać wszystko trzy razy zanim twoje szare komórki to przetworzą? Mika, dorośnij, chłopcze...
- Nie wiem czy mam być o co zazdrosny po prostu - mruknął cicho niczym dziecko, które właśnie zostały skarcone.
- Masz. Coś jeszcze? Jakieś pytania? Wątpliwości? Sugestie?
- Nie warcz na mnie, dobra?
- Jasne. Widzimy się, jak wrócisz z Francji, Wielkoludzie...
- Nie tak szybko! - przerwał jej.
- Po zgrupowaniu w Spale? - powiedziała zmarnowanym głosem.
- Nie w tym sensie - zaśmiał się. - We Francji będzie integracja, a ja mogę zabrać ze sobą osobę towarzysząca. Masz ważny paszport? I co na siebie wyłożyć?
- A co? Mam tam jechać w sukni ślubnej albo małej czarnej? Myślisz, że nie mam żadnych bluzek na ramiączkach ani szortów? W jakim ty świecie żyjesz? A nie, sorry... Nie widziałeś mojej szafy. Dobra, wybaczone.
- Jesteś zakupoholiczką? Nie chcę ryzykować utratą majątku.
- Tatuś wolał kupić mi nowy ciuch niż zrezygnować z kolacji z jakąś młodszą od niego panią prawnik. Ludzie różnie okazują miłość. Niestety niektórzy okazują ją tylko przez pieniądze. Nie rób mi tego, dobrze? Nie nadrabiaj czasu spędzonego osobno bardziej lub mniej wartościowymi prezentami. Nie krzywdź mnie tak samo, jak jedyna osoba, której ufam. Jest jeszcze mój brat, ale... On jest za mały, żeby wszystko zrozumieć.
- On ma czternaście lat.
- O czternaście za  mało, żeby wszystko zrozumieć.

__________

Serwus!

Przepraszam za opóźnienie, ale w tym tygodniu miałam lekkie urwanie dupy w szkole.
Nauka, referat, wypowiedź typu maturalnego na polski, ćwiczenie ustnej matury z języka angielskiego, praca klasowa...
W międzyczasie czytałam "Wszystkie barwy siatkówki" Marcina Prusa i serdecznie polecam! Cudowna biografia, przepełniona dobrym humorem i takim specyficznym "smaczkiem", który nadaje jej charakteru.

Apeluję o komentarze, bo aż żal patrzeć, serio.
Wiem, że nie jest to wybitne opowiadanie, a ja jestem irytująca, jak mało kto.
Cóż, ja muszę z tym żyć i Wy również, choć nie ukrywam, że czasem mam siebie dosyć...

Zostawiam Was z tym czymś u góry, Susan.