sobota, 11 października 2014

10. We wszystkim można dostrzec piękno.

   Jej stopy zatapiały się w złocistym piasku, a ciało okalała chłodna, morska bryza. Dookoła było cicho, jakby została sama w tym wielkim Trójmieście. Na sopockiej plaży nie było żywej duszy. Kilka osób przechadzało się po molo i Monciaku.
   Niebo było zachmurzone, powietrze rześkie, jakby była wczesna wiosna, a nie środek lata. Lubiła taką pogodę. Nic nie zapowiadało upału, a co najwyżej deszcz. Nie ulewę, ale orzeźwiający deszczyk pobudzający do życia wszystko dokoła.
   Fale delikatnie uderzały o siebie i rozchodziły się po nadbrzeżnym piasku. Co parę metrów morze wyrzucało kilka ciemnozielonych glonów, a czasami nawet muszle. Plaża była pokryta nielicznymi, oszlifowanymi przez słoną wodę kamykami. Miały one różne kolory: od beżu, przez czerwień i bordo po granat. Każdy mógł znaleźć taki, jaki mu się podobał.
   Temperatura powietrza wynosiła około dwadzieścia stopni Celsjusza.
   Chwyciła się za ramiona i potarła je delikatnie w celu wytworzenia ciepła. Miała na sobie dżinsowe szorty, białą koszulkę na ramiączkach i szarą bluzę na długi rękaw bez kaptura zakładaną przez głowę. Podniosła swoje rzymianki i udała się w kierunku molo.
   Jakiś chłopak stał ze sprzętem nagłaśniającym i śpiewał. Miał piękny głos. Melodyjny, delikatny, z cudowną manierą. Śpiewał piosenkę z wschodnim akcentem. Sądziła, że po ukraińsku. Być może się myliła, ale było to bardzo wątpliwe. Przystanęła przy nim i z uśmiechem na twarzy wsłuchiwała się w każde jego słowo. Wciągnęła z kieszeni piątaka i wrzuciła go do futerału, gdy skończył jeden z utworów.
- Dziękuję bardzo - ukłonił się jej lekko.
   Oprócz niej dookoła nie było nikogo. Poznała go. Słyszała tyle opinii o jego talencie i autentyczności. Teraz zakochała się w jego głosie, a i sama musiała przyznać, że do najbrzydszych nie należał.
- Proszę - usiadła na ławce obok. - Jesteś z Ukrainy, prawda?
   Majstrował coś przy sprzęcie. Najwyraźniej zaczynał szwankować.
- Tak. Artem, miło mi - ucałował ją w dłoń.
- Dżentelmen - zaśmiała się, a on jej zawtórował. - Julia. Mnie również jest miło. Lubisz grać na ulicy?
- To dzięki niej robię to, co kocham.
   Zaczął kolejną piosenkę. Tym razem polską. "Ostatni" Edyty Bartosiewicz. Wyszło mu to cudownie.

Zatańcz ze mną jeszcze raz...
Otul twarzą moją twarz...
Co z nami będzie?
Za oknem świt...

   Zadzwonił jej telefon.
- Chwila - mruknęła. - Do zobaczenia - pomachała grajkowi i odeszła kawałek dalej. - Cześć, co jest?
- Już na miejscu?
- Tak. Dałam sama radę, jeśli chcesz wiedzieć. 
- Wspaniale. Jestem z ciebie dumny, Jolie!
- Puknij się ty w ten swój pusty łeb, Mika - burknęła.
- Nie taki tam znowu pusty... Robert ci pomógł?
- Czego nie zrozumiałeś w słowie "sama"? Czy ja zawsze muszę powtarzać wszystko trzy razy zanim twoje szare komórki to przetworzą? Mika, dorośnij, chłopcze...
- Nie wiem czy mam być o co zazdrosny po prostu - mruknął cicho niczym dziecko, które właśnie zostały skarcone.
- Masz. Coś jeszcze? Jakieś pytania? Wątpliwości? Sugestie?
- Nie warcz na mnie, dobra?
- Jasne. Widzimy się, jak wrócisz z Francji, Wielkoludzie...
- Nie tak szybko! - przerwał jej.
- Po zgrupowaniu w Spale? - powiedziała zmarnowanym głosem.
- Nie w tym sensie - zaśmiał się. - We Francji będzie integracja, a ja mogę zabrać ze sobą osobę towarzysząca. Masz ważny paszport? I co na siebie wyłożyć?
- A co? Mam tam jechać w sukni ślubnej albo małej czarnej? Myślisz, że nie mam żadnych bluzek na ramiączkach ani szortów? W jakim ty świecie żyjesz? A nie, sorry... Nie widziałeś mojej szafy. Dobra, wybaczone.
- Jesteś zakupoholiczką? Nie chcę ryzykować utratą majątku.
- Tatuś wolał kupić mi nowy ciuch niż zrezygnować z kolacji z jakąś młodszą od niego panią prawnik. Ludzie różnie okazują miłość. Niestety niektórzy okazują ją tylko przez pieniądze. Nie rób mi tego, dobrze? Nie nadrabiaj czasu spędzonego osobno bardziej lub mniej wartościowymi prezentami. Nie krzywdź mnie tak samo, jak jedyna osoba, której ufam. Jest jeszcze mój brat, ale... On jest za mały, żeby wszystko zrozumieć.
- On ma czternaście lat.
- O czternaście za  mało, żeby wszystko zrozumieć.

__________

Serwus!

Przepraszam za opóźnienie, ale w tym tygodniu miałam lekkie urwanie dupy w szkole.
Nauka, referat, wypowiedź typu maturalnego na polski, ćwiczenie ustnej matury z języka angielskiego, praca klasowa...
W międzyczasie czytałam "Wszystkie barwy siatkówki" Marcina Prusa i serdecznie polecam! Cudowna biografia, przepełniona dobrym humorem i takim specyficznym "smaczkiem", który nadaje jej charakteru.

Apeluję o komentarze, bo aż żal patrzeć, serio.
Wiem, że nie jest to wybitne opowiadanie, a ja jestem irytująca, jak mało kto.
Cóż, ja muszę z tym żyć i Wy również, choć nie ukrywam, że czasem mam siebie dosyć...

Zostawiam Was z tym czymś u góry, Susan.

8 komentarzy:

  1. Przyjemne i niesamowite, po prostu, wyczuwam że to taki przejściowy rozdział i może w następnym rozdziale zacznie się coś dziać. Ciekawie, ciekawie i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym rozdziale będzie się działo bardzo dużo!

      Usuń
  2. Fajne robisz te opisy. I w ogóle świetny blog, świetny rozdział, czekam oczywiście na więcej, wiem, że wymyślisz coś extra! No i Artem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i pragnę zauważyć, że Artem jest fantastycznym dopełnieniem wszystkiego!

      Usuń
  3. świetny rozdział, taki lekki. czekam na następny, mam nadzieje, że pojawi sie szybko (:

    OdpowiedzUsuń
  4. no nie... wspólne "wakacje" we Francji.. w sumie.. no wakacjami tego nazwać nie można... dobra, wiemy o co chodzi :D długo jeszcze muszę czekać, aż Oni będą razem? :D

    OdpowiedzUsuń